PREZENTY NA DZIEŃ CHŁOPAKA

PREZENTY NA DZIEŃ CHŁOPAKA


Witajcie! Początek września kojarzy się ze szkołą, nadchodzącą jesienią, chłodniejszym powietrzem i spadającymi liśćmi...Ostatni dzień tego miesiąca kończy się ŚWIĘTEM CHŁOPAKA. Jak co roku większość z pań ma problem co kupić swojemu mężczyźnie. Ja się wycwaniłam i od pewnego czasu stawiam na spersonalizowane prezenty, które jak się okazuje są strzałem w dziesiątkę.


PREZENT NA DZIEŃ CHŁOPAKA to nie lada problem. Sklep, w którym uwielbiam robić zakupy ma spory wybór i ciągle poszerza swoją ofertę. Ostatecznie zdecydowałam się na POWERBANK z pierwszą literką od jego imienia. Praca mojego M. w dużej części opiera się na rozmowach telefonicznych z klientami,  jednocześnie korzysta z dwóch telefonów, w aucie ma kilka kabli więc taki gadżet będzie świetnym uzupełnieniem jego mobilnego zestawu :)


Metalowy powerbank posiada pojemność 10 000 mAh. Zestaw zawiera 2 kable do ładowania z różnymi końcówkami, jedno z wyjściem standardowym a drugie TYPu C, które zapewnia szybkie ładowanie. Wymiary: 140 x 72 x 13 mm. Produkt jest bardzo ładnie zapakowany w czarne pudełeczko, wygląda to bardzo ładnie i profesjonalnie. 



Oczywiście jak co roku, nie mogłam też zapomnieć o swoim 7-latku, który również liczy na prezent. KUBEK RAWR z mały potworkiem z pewnością mu się spodoba. Specjalnie wybrałam 500 ml pojemność aby  wypijał więcej zdrowego kakao. Myślę, że w tym przypadku poprosi o dolewkę :) 


Kubek występuje w 3 różnych pojemnościach: 330 ml, 415 ml i 500 ml. Mam już kilka kubeczków z sklepu mygiftdna.pl, których używam regularnie. Napis nie ściera się, można je myć w zmywarce, nie pękają, nie rysują się. Polecam zakupy w tym sklepie chociażby ze względu na szybkość dostawy. Zamawiasz jednego dnia a już następnego, kurier puka do Twoich drzwi. Ja jestem w 100% zadowolona z takich zakupów :) Myślę, że moi chłopcy będą również :)


Na koniec zdjęcie ściągnięte ze strony sklepu. Wzór skarpetek tak mi się spodobał, że miałam nie lada dylemat, na który prezent się zdecydować. Ostateczny wybór padł na powerbanka ale takie kolorowe skarpetki, które są teraz bardzo w modzie mogą być również ciekawym pomysłem. Nie miałam zamiaru rozpieszczać swojego faceta kilkoma prezentami więc o skarpetkach pomyślę zimą, może jak będzie grzeczny to otrzyma je pod choinkę... :)



Jeśli chcielibyście zerknąć na inne przedmioty, które zamawiałam na rocznicę, narodziny dziecka, urodziny itp zostawiam link poniżej ale najlepiej będzie jak zajrzycie do sklepu... Tam znajdziecie mnóstwo pomysłów na każdą okazję ;)






MASKARA DO RZĘS | PISAK DO BRWI | RIMMEL WONDER’LUXE

MASKARA DO RZĘS | PISAK DO BRWI | RIMMEL WONDER’LUXE


Testowanie maskary do rzęs to dla mnie ogromne wyzwanie. Mam swojego ulubieńca, którego ciężko zastąpić. W przypadku kredki do brwi wciąż szukam swojego ideału. Markę Rimmel znam jedynie z reklam. Kiedyś kupiłam podkład ale było to tak dawno, że już nie pamiętam jak sprawdził się na mojej buzi... Dzisiaj recenzja MASKARY DO RZĘS  i PISAKA DO BRWI od RIMMEL.


Tusz ma bardzo ładne, duże opakowanie. Szczotkę poręcznie trzyma się w dłoni a silikonowe włoski wygięte delikatnie w łuk ułatwiają malowanie rzęs nawet w trudno dostępnych miejscach. Maskara jest bardzo ciemna. Daje efekt mega czarnych rzęs. Zwiększa objętość, wydłuża i delikatnie je podkręca. Nie kruszy się w ciągu dnia i nie odbija na górnej powiece. Bez problemu rozpuszcza się w płynie micelarnym. Na rzęsach utrzymuje się przez cały dzień. 


Od zawsze byłam sceptycznie nastawiona do podkreślania brwi ale blogowanie i produkty, które otrzymuję do testów przekonały mnie do ich malowania. Często odwiedzam kosmetyczkę i robię sobie hennę a w przerwach korzystam z tego co mam. Pisak do brwi to moje odkrycie roku. Jest bardzo delikatny, w sposób niewidoczny zagęszcza brwi i nadaje im delikatnego koloru - czyli tak jak lubię najbardziej. Produkt z pewnością spisze się o osób początkujących,bez szczególnych umiejętności. Marker precyzyjnie "doda" włoski tam gdzie ich brakuje i ładnie zaznaczy linię łuku.


Na zakończenie efekty przed i po. Cena maskary waha się w granicach 19 zł, pisak do brwi to koszt 24 zł. Co do tuszu to jestem zadowolona ale nie zrobił na mnie szczególnego efektu. Do pisaka chętnie wrócę. Oba produkty myślę, że znajdziecie w Rossmanie, aktualnie w drogerii trwa wyprzedaż więc może warto skorzystać ;)





ZNACIE? | LUBICIE? | CO MYŚLICIE O MARCE RIMMEL?



Krem do twarzy | Krem do rąk | pomadka do ust | Love Nature Cold Cream

Krem do twarzy | Krem do rąk | pomadka do ust | Love Nature Cold Cream


Witajcie! Kalendarzową jesień powitamy za kilka dni, jednak w powietrzu czuć już delikatny powiew chłodu a wieczory są bardzo zimne. Myślę, że wrzesień to odpowiednia pora na sprawdzenie swoich zapasów i ewentualne zaopatrzenie się w zimowe kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Marka ORIFLAME nie jest mi dobrze znana. Miałam zaledwie kilka kosmetyków. Dzisiaj zapraszam Was na recenzję serii COLD CREME LOVE NATURE, która jest dedykowana zimniejszym porom roku. 


Zestaw otrzymałam od bratowej, która jakiś czas temu została konsultantką. Wosk pszczeli i olejki migdałowe zawarte w kosmetykach gwarantują nawilżenie, odżywienie i przywrócenie komfortu w mroźne dni.

Krem ma bardzo lekką, niezbitą konsystencję. Łatwo rozprowadza się na twarzy, szybko wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Jest to dla mnie bardzo dziwne bo zazwyczaj zimowe kosmetyki są gęste, ciężkie i tłuste a tutaj takie miłe zaskoczenie. Sprawdza się jako samodzielny krem i współgra z podkładem. Zapach jest bardzo przyjemny, wyczuwamy nuty wosku i migdałów.


Stosując kremy do rąk moje uczucia są mieszane. Mam wrażenie, że im częściej je stosuje to dłonie są bardziej suche, częściej pękają i nie wyglądają zbyt dobrze. Krem podobnie jak w przypadku kremu do twarzy ma słodki zapach migdałów i wosku. Jest lekki i szybko się wchłania zostawiając delikatna powłoczkę ochronną. Jest zdecydowanie innych od drogeryjnych kremów, myślę, że warto go wypróbować. 


Pomadka ochronna do ust to kosmetyk, który towarzyszy mi przez cały roku. Latem chroni od słońca, zimą od mrozu. Nie wyobrażam sobie nie nawilżać ust. Kosmetyk współgra ze swoimi towarzyszami i pasuje do całej serii. Konsystencja jest lekka, balsam długo pozostaje na ustach delikatnie nadając im połysk. Przy regularnym stosowaniu możemy cieszyć się ładnymi odżywionymi ustami. 


Chociaż kosmetyki marki Oriflame stosuję raz na jakiś czas to coraz bardziej się do nich przekonuję Nie miałam jeszcze nic tej marki co by mi nie odpowiadało. Produkty dostępne są jedynie u konsultantek. 

LAKIER DO PAZNOKCI --> KLIKNIJ TUTAJ!

SZAMPON --> KLIKNIJ TUTAJ!

CO ZUŻYŁAM I WYRZUCIŁAM W SIERPNIU?

CO ZUŻYŁAM I WYRZUCIŁAM W SIERPNIU?


Witajcie! Sierpień to miesiąc, który uciekł jak za pstryknięciem palca. Z utęsknieniem czekałam na urlop/wakacje a już minął miesiąc od kiedy wróciłam do pracy. Pomimo ciągłego życia w biegu nie przestałam systematycznie zużywać kosmetyków. I jak wielkie było moje zdziwienie kiedy ujrzałam zawartość pudełeczka... Troszkę się tego nazbierało :) Zapraszam na mini recenzje sierpniowego denka :)


BATISTE | SUCHY SZAMPON  - suche szampony to mój nałóg, używam je nagminnie, nawet tuż po umyciu włosów lubię odbić je od nasady tym oto specyfikiem :) 

BEBEAUTY | SUCHY SZAMPON - kupiłam go w Biedronce na wypróbowanie ale moim zdaniem pod żadnym względem nie dorównuje Batiste. Włosy są oklapnięte i tępe. Jeśli chodzi o odświeżanie to radzi sobie w stopniu umiarkowanym.

WELLA | LAKIER DO WŁOSÓW - zaczynam się również uzależniać od lakieru do włosów i wiem, że nie jest dobry znak. Nie jestem zbyt wymagająca pod względem utrwalania, chociaż mam wrażenia że Wella trochę skleja włosy. 



EVE NATURE STYLE | SZAMPON DO WŁOSÓW - świetny oczyszczacz z pozostałości po suchych szamponach, lakierach itp. Nie jest zbyt mocny ale też robi robotę. Stosuję go przed każdym myciem drogeryjnym szamponem. 

H&S | SZAMPON DO WŁOSÓW - wersja jabłkowa nie jest tak dobra jak pierwotna. Mam silnie przetłuszczające się włosy. Dzięki temu szamponowi mogę zachować świeżość nawet do następnego dnia ;) Jabłko nie daje tyle szczęścia. 

TRESEMME | ODŻYWKA DO WŁOSÓW - produkt, z którym bardzo się polubiłam. Dobrze nawilżał i odżywiał włosy. Dodatkowo ma bardzo ładny zapach. Pachnącą czuprynę miałam przez cały dzień. Recenzję duetu do włosów blond znajdziecie w linku poniżej.



PALMOLIVE | ŻEL POD PRYSZNIC - jeden z lepszych żeli jakie miałam. Plus za pompkę, która ułatwia wydobycie odpowiedniej ilości kosmetyku. Żel ma kremową konsystencję, jest gesty i obłędnie pachnie. Co urzekło mnie w nim najbardziej? Trwałość zapachu, po 3-4h nadal czuję go na swojej skórze.

BEBEAUTY | ŻEL POD PRYSZNIC - kupiłam go w Biedronce na promocji za ok 3-4 zł. Zapach bardzo ładny ale niestety czujemy go tylko podczas mycia a dla mnie to jednak za mało.

DOVE | ANTYPERSPIRANT - oryginalną wersję lubię najbardziej. Ta pachnie ładnie ale nie chroni już tak dobrze. Raczej do niej nie wrócę. 


GARNIER | PŁYN MICELARNY - wersja różowa była moją ulubioną. Gdy zabrakło jej na sklepowej półce skusiłam się na płyn z olejkiem. Był to zdecydowanie świetny wybór. Produkt dobrze zmywa makijaż oraz nawilża skórę. Z pewnością kupię go ponownie.

JANTAR | MGIEŁKA - jestem z niej zadowolona, przy regularnym stosowaniu regenerowała włosy . Bardziej jednak od tego produktu wolę ampułki tej marki. Są nieco lepsze. Recenzję wcierki znajdziecie w linku poniżej. 



ZIAJA | KREM POD OCZY - chyba najlepszy krem pod oczy jaki miałam do tej pory. Świetnie nawilża skórę pod oczami - polecam nakładać go na noc. Już po kilku dniach zobaczycie różnicę. 

GARNIER | ANTYPERSPIRANT - ma bardzo ładny zapach i dobrze radzi sobie z potliwością. Nie brudzi ubrań i nie zostawia mokrych pach.

MARION | SERUM TERMOOCHRONNE - uwielbiam je, po jego zastosowaniu włosy są miękkie, gładkie i sypkie. Nie wiem czy chroni włosy bo nie mam pojęcia jak to sprawdzić. W każdym bądź razie jestem zadowolona :) 


AVON | WODA TOALETOWA - zapach słodki, na zimę w miarę okej, latem odpada. W katalogu zapach przypadł mi do gustu. W rzeczywistości pachnie troszkę gorzej.  Oddałam go mamie. 

NICOLE | WODA PERFUMOWANA - odnalazłam recenzję tego produktu i to już 3 lata odkąd mam ją w swojej kosmetyczce. Zapach ładne ale nie do końca mój. Więcej w recenzji.


VIRTUAL | BŁYSZCZYK  - nie wiem czy można gdzieś dostać kosmetyki tej marki. U mnie błyszczyk też odleżał swoje zanim go wykorzystałam. Nawilżał usta i bardzo ładnie je uwydatniał. Byłam zadowolona. 




Wakacje 2019 | Energylandia | Słowacja

Wakacje 2019 | Energylandia | Słowacja



Hej, witajcie we wrześniu. Jak ten czas szybko leci? Post przygotowuję dla Was od 2 tygodni. Zmieniam jedynie początki. Już witałam się z wami po moim urlopie oraz końcówką tygodnia. Niestety dużo spadło mi na głowie, urodziny syna, zakupy przed szkołą oraz remont. Dzisiaj wracam do blogowania i systematycznych postów ;) Pokażę Wam jak spędziłam tegoroczny urlop. Tym razem nie były to leniwe wakacje :)


Już w pierwszy dzień urlopu wspólnie z synem i koleżanką wybraliśmy się na 2-dniowy pobyt do Energylandii. Plan był taki: 1 dzień atrakcje, roller coster, zjeżdżalnie itp a 2 dnia, baseny. Pogoda dopisała, mieliśmy ok 27 st. Kolejki przeogromne. Na atrakcje extreme min czas oczekiwania to 40-50 minut. W strefie dla dzieciaków było troszeczkę lepiej ok 30 minut ale to nie zmienia faktu, że aby skorzystać z czegokolwiek trzeba było swoje odstać. Luźniej zrobiło się ok 19, chyba ludzie byli zmęczeni całym dniem...

Odnosząc się do jedzenia to ceny również wysokie. Mała granita to koszt ok 12-15 zł, zwykła pizza Margarita - ok 20 zł, zupa tj rosół czy krem pomidorowy - 8 zł, bułka do zupy - 1 zł, woda 0,5 l - 5 zł, lody 1 gałka - 5 zł, piwo lane - 10 zł. 


Drugi dzień spędziliśmy na basenach. Woda bardzo zimna. Do godz. 12 ilość osób była optymalna, po obiedzie zeszły się tłumy. Wchodziło się do basenu tylko po to, żeby postać. O pływaniu można było pomarzyć. Całe szczęście, że przyszliśmy w miarę wcześnie, udało nam się złapać 2 leżaki, na których mogliśmy rozłożyć ręczniki, potem mógłby być problem... W kolejce do zjeżdżalni nawet nie staliśmy, min czas oczekiwania - ok 1h, po co? A no tylko po to żeby sobie zjechać przez 30s. 


Z basenów wynieśliśmy się ok 15, nie widziałam sensu siedzenia tam cały dzień. Lepszą opcją wydawały się atrakcje ze stref tematycznych. Jedynym prawie bezludnym miejscem okazała się nowa strefa "Smoczy gród", ludzie chyba myśleli, że jest w trakcie rozbudowy i tam nie zaglądali. Udało nam się skorzystać z z kolejki kilkukrotnie bez stanie w wężyku. 


Hyperion był moim celem nr 1. Kolejka jest ogromna i przeraża ale wszystko jest dla ludzi. Niestety zaplanowałam ją na samym końcu i nie zdążyliśmy :( Nie żałuję, park rozrywki odwiedzam raz w roku więc na pewno będzie jeszcze okazja do przejażdżki.


Podsumowując mój pobyt w Energylandi. Jestem zadowolona. Pomimo tego, że zostawiłam tam ok 450 zł uważam, że było warto. Ilość i jakość atrakcji dostarcza odpowiednią ilość rozrywki i wrażeń. Mój syn po dwóch dniach chciał wracać do domu a my miałyśmy zaplanowany dzień 3....


Ostatniego dnia wyjazdu, postawiliśmy na ciszę i relaks, z dala od tłumów i hałasu. Ogrody Kapias są przepięknym miejscem, w którym znajdziemy mnóstwo kwiatów, zieleni i drzew. Całe miejsce podzielone jest na strefy wykończone w różnym stylu np. ogród angielski, ogród skandynawski, ogród wiejski itp. 



Podziwiam ludzi, którzy dbają o to miejsce. Trzeba włożyć dużo pracy i wysiłku, żeby dbać wszystkie krzewy i drzewka. Podlewać je gdy jest bardzo sucho i przycinać. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że wstęp do ogrodów jest darmowy.


Po 2-godzinnym spacerku wybraliśmy się do zagrody żubrów w Pszczynie. Cena biletów ok 25 zł a atrakcji niewiele. Kilka sarenek, osioł, kozy i owce. Jedyną ciekawą atrakcją były żubry, które wychodzą z zagrody tylko na czas karmienia. Warto więc poczekać na odpowiednią godzinę. 



W drugim tygodniu mojego urlopu wybrałam się na Słowację. Długo zastanawiałam się pomiędzy wyjazdem w góry a wakacjami w ciepłych krajach... Decyzja nie należała do najprostszych ale dzisiaj wiem, że to był bardzo dobry wybór ;) ...Już na samym początku naszej wycieczki, zatrzymaliśmy się w SŁOWACKIM RAJU". Koszt parkingu 1,5 E, bilety wstępu 2 x 1,5 E. 


Trasa zapowiadała się mało męcząca, łagodne podejście, szum strumyczka, ładna pogoda i najważniejsze BRAK LUDZI. Na szlaku spotkaliśmy 4 osoby. Dwie szły przed nami i 2 za nami. Nie wierzyłam własnym oczom, że po drugiej stronie Tatr może być takie bezludzie. Nie mniej jednak bardzo nam to pasowało :)


Po 30 minutach spacerowania zaczęła się nieco bardziej ekstremalna trasa. Gdy zobaczyłam tą drabinkę szukałam innego wejścia na górę. Bezskutecznie... Wyjścia były dwa, wchodzę albo wracam do punktu wejścia. Po 15 minutach zmagań, odważyłam się. Wtedy zaczęły się liczne schodki, łańcuchu i przejścia nad przepaścią. Wszystko mokre i śliskie od strumyka. Warto zainwestować w dobre buty i powinniście dać radę :) Widoki przepiękne :) To miejsce to prawdziwy raj :)





Nocleg zarezerwowaliśmy w Liptowskim Mikulaszu. Bardzo dobra lokalizacja miasta. W okolicach jest mnóstwo atrakcji, trasy, stoki, jaskinie. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie nie zależnie od pogody. Pokój i łazienka czyściutka, wszystko zadbane i urządzone z gustem. Właścicielka bardzo miła i pomocna. Gdyby ktoś chciał się wybrać w to miejsce, zostawiam link. Za cały tydzień, na 2 osoby zapłaciliśmy 225 E, pokoje bez kuchni są tańsze.





Drugiego dnia pogoda nie była najlepsza więc wybraliśmy się do Demianowskiej Jaskini. Chcąc zobaczyć to miejsce trzeba wejść na niewielką górkę (ok 20-25 minut). Do jaskini wchodzi się z przewodnikiem, 60 os grupami podzielonymi w zależności od narodowości . Z głośników puszczane są opowiadania w języku polskim. Cena biletów ok 25 zł, parking  7 Euro. Czas zwiedzania ok 50 minut. Ogólnie jaskinia sama w sobie jest bardzo ładna, aż ciężko uwierzyć, że w górze mogą być takie kratery i korytarze :)


3 dnia od rana do wieczora padał bardzo mocny deszcz. Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów i nic nie robieniu. Wieczorem wybraliśmy się na krótki spacer, rozprostować kości. 


Po pierwszym dniu spodobała nam się adrenalina i 4 dnia wybraliśmy się Jaskini Krasnogórskiej. Wchodząc do tego miejsca zakładamy kaski, an których mamy latarki. Jest to jedyne oświetlenie. Osoby bojące się ciemności, mające klaustrofobie lub inne chory lepiej żeby tam nie wchodziły. Jest bardzo ciemnie, korytarze są wąskie, drabinki są strome i malutkie. Przewodnik mówi w języku słowackim więc nie do końca można zrozumieć o co chodzi ale dla samych "widoków" warto. Cena za bilet ok 25 zł. Uwaga! Trzeba się zapisać wcześniej na konkretną godzinę. 


Jaskinię skończyliśmy zwiedzać o 10 więc postanowiliśmy wybrać się na "niewielką górkę" zwaną "Sivy Wierch". Trochę przeliczyliśmy swoje możliwości. Na dworze było duszno, temperatura sięgała 28 stopni i było bardzo ślisko zw względu na deszcz, który padał dzień wcześniej. Nie było lekko, widoki jednak wynagrodziły cały wysiłek :)





Piątego, ostatniego dnia znowu nie mieliśmy pogody. Było ciepło ale pochmurno, widoczność była zerowa więc nie było sensu wchodzić na stok. Wybraliśmy się więc do FARMY ILUZJI. Na zdjęciach wyglądało to nieco lepiej. Cena biletu ok 25 zł. Bardzo mało atrakcji. Zrobiliśmy kilka zdjęć i po 30 minutach wyszliśmy z obiektu. 








Po farmie Iluzji pojechaliśmy zobaczyć Wodospad Lucansky, w sumie chyba głównie szukaliśmy miejsca do spacerowania i się udało. Ścieżka, dużo zieleni, szum wody... Było przyjemnie.




Po spacerze odwiedziliśmy pobliską restaurację. Z zewnątrz wydawała się ekskluzywna, myśleliśmy że będzie drogo ale ceny były bardzo porównywalne. Piwo kosztowało 1,8 Euro a pizza ok 7 Euro. W smaku bardzo dobra. 



Sobota to czas pakowania się i powrotu. Tydzień minął bardzo szybko a ja ze łzami w oczach opuszczałam Słowację. Nie wiedziałam, że tak piękne miejsca mogą być tak blisko. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę...




BYE BYE WAKACJE! DO ZOBACZENIA ZA ROK :)

Copyright © 2014 Anqelique , Blogger