"WINNA" ALICJA SINICKA

"WINNA" ALICJA SINICKA


Witajcie Kochani! Nie ma nic lepszego niż wieczorna herbatka z dobrą książką. Twórczość Alicji Sinickiej bardzo mi się spodobała. Świetny pomysł na "Będziesz tego żałować", sprawił, że sięgnęłam po kolejne pozycje. Jestem pewna, że przeczytam wszystkie książki tej autorki bo jak się okazuje ma bardzo różny styl pisania... :)


O czym jest książka?

Wendy ma dopiero 25 lat, a czuje się tak, jakby była w potrzasku. Z jednej strony kontroluje ją jej własny ojciec i wpędza w poczucie niekończącej się winy. Z drugiej zaś mężczyzna, którego pokochała jak nikogo wcześniej, zadaje jej cios prosto w serce.

Wydaje się, że mężczyźni z jej życia skutecznie i konsekwentnie ją ranią i raz za razem zawodzą. Jednak Wendy mimo to postanawia dać szansę Jimowi, przystojnemu wojskowemu, który przypadkiem trafia do jej pogmatwanego życia. Czy będzie on szansą Wendy, aby w końcu była szczęśliwa?

Jim pozornie okazuje się wszystkim, czego Wendy potrzebuje. Jednak mężczyzna może wcale nie mieć tak dobrych zamiarów, jak mogłoby się wydawać. Może się okazać, że jej dotychczasowe troski będą błahostką wobec zagrożenia życia jej bliskich.

Romans z wątkami sensacyjnymi, który porywa od pierwszych stron!


Mogłabym już na samym początku zacząć od minusów książki ale się powstrzymam i zacznę od początku. Książka pomimo tego, że pochodzi z biblioteki jest bardzo zadbana a to oznaka, że niewiele osób ją czytało. Dzieło jest nowe, swoją premierę miało w październiku 2019 roku. Okładka ładna, tytuł intrygujący. Książka podzielona jest na kilkanaście rozdziałów. Język prosty, fajnie się ją czytało. Już na samym początku nie spodobały mi się zagraniczne imiona i miejsca. Polska pisarka powinna pisać polskie książki. Schemat banalny, ona z bogatego domu, on pracuje u jej ojca w firmie, zakochują się i pojawia się ktoś 3. Przez 350 stron książki, śledzimy wspólne życie całej trójki, bankiet, zakupy, rywalizację pomiędzy mężczyznami, głupią i naiwną psycholożkę. Dopiero w ostatnich kilku kartkach poznajemy całą złą prawdę. Już dawno się tak nie wynudziłam jak teraz. Książka pod względem fabuły nudna jak flaki z olejem. Zakończenie przewidywalne. Myślałam, że to będzie przyjemna obyczajówka a wyszło zupełnie inaczej.

Moja ocena: 4/10

"PODPALACZ" WOJCIECH CHMIELARZ

"PODPALACZ" WOJCIECH CHMIELARZ


W kwietniu tego roku przeczytałam już jedną książkę Pana Wojciecha Chmielarza. "Wyrwa" miała być książką kryminalną a okazała się zwykłą obyczajkówą z elementami kryminalistyki. Już wtedy miałam mieszane uczucia co do autora ale postanowiłam dać mu kolejną szansę.


Tym razem sięgnęłam po serię z detektywem Jakubem Mortką. Z biblioteki wypożyczyłam najstarsze wydanie, lubię takie klimatyczne książki, które przeszły przez setki rąk. Te książki mają duszę :)


O czym jest książka?

Pierwsza część cyklu z komisarzem Jakubem Mortką.

W zimową noc w willi na Ursynowie wybucha pożar, w którym ginie biznesmen, a jego żona, celebrytka, zostaje ciężko poparzona. Przez chwilę wygląda to na nieszczęśliwy wypadek. Przez krótką chwilę.

Sprawę prowadzi komisarz Mortka, przenikliwy człowiek w prestiżowej komórce policji, która potrafi doszczętnie zrujnować życie osobiste. Tao z pozoru proste dochodzenie coraz bardziej się gmatwa i niepostrzeżenie zaczyna pogarszać i tak już trudne relacje komisarza z byłą żoną.

Czy Mortce uda się rozwiązać sprawę, zanim dojdzie do kolejnej tragedii? Jaki cel ma podpalacz? Dlaczego wybiera akurat te, a nie inne domy? A może zależy mu na konkretnej osobie, a pozostałe podpalenia mają odwrócić uwagę? Czy aby wyegzekwować sprawiedliwość, komisarz naciągnie granice prawa?


Pomysł na książkę ciekawy. Seria podpaleń, giną niewinni ludzi, sprawą zajmuje się komisarz Mortka, który nie ma lekko w życiu ale w pełni oddaje się swojej pracy. Język lekki, całkiem przyjemnie się ją czytało a chwile umilały śmieszne anegdoty w przepychankach pomiędzy komisarzami. Niestety, po drugiej przeczytanej książce, stwierdzam, że autor nie ma talentu do budowania napięcia, książka pod tym względem jest nudna. Zakończenie zaskakujące, interesujące, nieprzewidywalne - ratujące całą fabułę :)

Moja ocena: 6/10


MOHANI, HYDROLAT Z CZYSTKA

MOHANI, HYDROLAT Z CZYSTKA


Hydrolaty, co to w ogóle jest? Hydrolaty to "efekty uboczne" pozyskiwania olejków eterycznych danego zioła, kwiatów. Mają podobne działanie do toników, przywracają pH skórze i przygotowują ją do dalszych etapów pielęgnacji. 

Cery trądzikowej nie mam ale moja buzia lubi być kapryśna i często pojawiają się na niej niechciane niespodzianki. Dlatego, też sięgnęłam po hydrolat, którego zadaniem jest łagodzenie stanów zapalnych, łagodzenie blizn po trądzikowych oraz zmniejszenie porów  - a tego to mam aż ponadto :D


Hydrolat z czystka zamknięty jest w malutkiej buteleczce z pompką. Bardzo lubię ten gadżet w kosmetykach płynnych, ułatwia aplikację kosmetyku bez zbędnych wacików i ingerencji rąk. Wszystko znajduje się kartoniku. Zapach, no mi się podoba, bardzo ale czytałam opinie w intrenecie i mało która recenzentka była z niego zadowolona. Nie wiem, mam zły gust czy jestem jakaś inna??? :D Konsystencja, jak już wcześniej wspominałam płynna, rozpylona twarz, wchłania się w ekspresowym tempie dając uczucie odświeżenia i chłodu. Dodatkowo ten w 100% naturalny kosmetyk: oczyszcza, nawilża, rozjaśnia blizny po trądzikowe, działa: przeciwzapalnie, antybakteryjnie, przeciwwirusowo, łagodzi stany zapalne, zwęża pory i odświeża. Jest bardzo wydajny, przy codziennym używaniu hydrolatu od 2 miesięcy a nie dobiłam nawet do połowy. Cena: ok 20 zł. Polecam! Warto go mieć :)




Jesteście team tonik czy team hydrolat?

Zapraszam na mój INSTAGRAM

"Księżniczka z lodu" Camilla Läckberg

"Księżniczka z lodu" Camilla Läckberg


Lato, długie wieczory, słoneczne dni - myślałam, że o tej porze roku będę miała więcej czasu na czytanie ale niestety... Praca, podlewanie ogrodu, koszenie trawy i aktywność na zewnątrz sprawiają, że książki odłożyłam na bok. Jednak nie umiem, tak nic a nic nie czytać... Ostatnio wypożyczyłam sobie książkę, która jest początkiem Sagi o Fjällbace. Na całą serię składa się 10 książek.


O czym jest książka?
Gdy w spokojnym miasteczku Fjällbacka na zachodnim wybrzeżu Szwecji zostaje znaleziona martwa Alexandra Wijkner, wszystko wskazuje na to, że popełniła samobójstwo. Matka kobiety ma jednak wątpliwości i prosi przyjaciółkę córki z dzieciństwa, pisarkę Erikę Falck, żeby przyjrzała się tej tragedii. Erika wspólnie z Patrikiem Hedströmem, kolegą z młodzieńczych lat, a obecnie policjantem, próbują rozwikłać sprawę. Wkrótce zaczynają podejrzewać, że śmierć Alex ma związek z mroczną tajemnicą z przeszłości...


To moja pierwsza styczność z twórczością szwedzką. Lubię zagraniczne książki, ale nie lubię ,jak jest dużo bohaterów, bo zagraniczne imiona trochę mi się mylą, a tutaj jest ich mnóstwo. Zanim zorientowałam się kto jest kim dla kogo i po co, byłam już na 200 stronie. Z trudem przebrnęłam przez te karki, które poniekąd mnie już trochę irytowały. Czytałam bo czytałam ale nie wiedziałam o czym. Mniej więcej w połowie śledztwo nabrało tempa a sama książka zrobiła się bardzo ciekawa. Nie przewidziałam zakończenie i nie spodziewałam się, że zabójcą będzie ta właśnie osoba. Podejrzeń było mnóstwo a autorka ciągle zmieniała trop wodząc za nos czytelnika. Bardzo spodobał mi się klimat miasteczka, który sposobem zachowania ludzi, przypomina mi moją wieś. Zawiłość akcji oraz to do czego ludzie są zdolni, pokazała obraz współczesnego świata. Przykre ale prawdziwe. Myślałam, że będzie to moja pierwsza i ostatnia książka tej autorki ale po udanym zakończeniu, mam ochotę na więcej :)


Moja ocena: 7/10 

 

Mary Kay, TimeWise, Matte Wear Liquid Foundation (Matujący podkład w płynie)

Mary Kay, TimeWise, Matte Wear Liquid Foundation (Matujący podkład w płynie)


Witajcie Kochani! Sporo czasu upłynęło od mojego ostatniego postu ale chyba za dużo wzięłam sobie na głowę. Dzisiaj recenzja podkładu, który dwa dni temu pojawił się na moim 


Wzbudził wielkie zainteresowanie ale jak się okazało większość dziewczyn nie znała tej marki. W moim małym miasteczku, (w przenośni) "co druga" dziewczyna jest konsultantką MARY KAY, więc z dostępnością, problemu nie mam. 

Pierwszą styczność z firmą miałam podczas spotkania blogerek, w Lublinie w 2016 roku. Już wtedy, każda z nas mogła zająć się tym biznesem ale nie chciałyśmy :)


Zaatakowana "achami" i "ochami" postanowiłam wypróbować cudowny kosmetyk Mary Kay. Najczęściej sięgam po podkłady i tusze więc wybór był prosty. Konsultantka/koleżanka dobrała mi odcień i za 79 zł produkt był mój. Aktualna cena: ok 100 zł.


Opakowanie: zwykła tubka z odkręcanym korkiem. Zapach: bezzapachowe. Konsystencja: jak sama nazwa wskazuje płynna, rzadka, lejąca. Czasami był problem w wydobyciem odpowiedniej ilości kosmetyku - zazwyczaj za dużo. Za takie pieniążki, producent mógłby dopracować tubkę :)


Do plusów z pewnością mogę zaliczyć jego lekkość. Podkład jest jak dzienny krem, pięknie rozprowadza się na buzi, ładnie wtapia w skórę, nie pozostawia tłustego filmu i nie wymaga przypudrowania. Przez cały dzień jest praktycznie nie wyczuwalny na buzi. Nie tworzy efektu maski, chociaż ma skłonności do oksydacji, więc lepiej wziąć kolor jaśniejszy. Na zdjęciu tego nie widać, ale mam dobrany za ciemny kolor i u mnie ta maska się pojawia, bo szyję mam bardzo bladą :( Nie obwiniam tutaj kosmetyku, tylko źle przeszkoloną konsultantkę. Podkład ma średnie krycie, które można budować. Nie zapycha i nie powoduje powstawania intruzów. Wygładza, nie wchodzi w zmarszczki, nie pogłębia ich i nie uwydatnia. Produkt, powinien matowieć ale jednak tego nie robi, po 2-3h święcę się i wymagam przypudrowania. Podkreśla suche skórki. 

Poniżej przedstawiłam Wam porównanie, chyba wszystkim znanego podkładu CATRICE LIQUID CAMOUFLAGE odcień 01 i MARY KAY odcień 2 - beż.  Produkt Catrice jest aktualnie moim idealnym odcieniem więc zobaczcie jak bardzo konsultantka się pomyliła :)


Na koniec efekty przed i po (1 warstwa). Nie są jakieś spektakularne ale widoczne gołym okiem. Podkład zakrywa niewielkie niedoskonałości i wyrównuje koloryt. 

Uważam, że podkład nie jest najgorszy i warto dać mu szansę ale czy warto przepłacać skoro taki efekt możemy uzyskać drogeryjnymi kosmetykami za kilka zł? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.


 

ZNACIE MARĘ MARY KAY?

Copyright © 2014 Anqelique , Blogger